Coś z gatunku science ficion. I teraz mam zgryz. Zastanawiam się czy to jest zwykły idiota czy nowy Lem nam się narodził a ja nie ogarniam jego geniuszu. Niejaki Otoka-Frąckiewicz w artykule o katastrofie smoleńskiej we "Frondzie" pisze tak:
"– Wyobraźmy sobie, że na terenie Rosji spada Air Force One z prezydentem amerykańskim na pokładzie, to od razu lądują na miejscu komandosi, CIA, zamykają teren, dokumentują i nikogo nie wpuszczają, aż nie dowiedzą się, co się stało."
Wydaje mi się że to chyba naprawdę trzeba w maleńkości parę razy z łóżeczka głowę wypaść, bo tylko w porąbanej tymi upadkami głowinie mogło się coś takiego urodzić. Ta wersja bardziej do mnie przemawia. Więc chyba jednak zwykły idiota...
